Nie da się ukryć, ostatni dzień lata, na razie tylko zimne noce, koce i kołdry. Liście spadają z drzew. Otworzymy rano oczy. Szaro, szaro, szaro. Nie chce się wstać, nie chce się pracować, powroty do domu bez energii, bez pomysłu na kolację, na imprezę, bez grilla, picia czerwonego wina i palenia papierosów na balkonie.
Musi być coś „ersatz”, coś czego nie chce się robić latem, a z miłą chęcią robi się jesienią i zimą…
Zacznę może od tego, że chyba dwa lata temu skusiłem się na dość kosztowny zakup. Po wypiciu filiżanki klasycznej czekolady w kawiarni Wedla, kupiłem wyszywane złotą nitką pudełko, które zawierało produkty do samodzielnego przygotowanie tego energetycznego napoju w domu. Starczyło chyba na 6 porcji, było smacznie miło, ale dlaczego tak mało? Zima jest długa, okrutna, a przecież nie mogę codziennie serwować sobie bawarskiego Gluhweina bądź czekolady za 15 zł. Czytam etykietę genialnego produktu. Okazuje się, że jego głównym składnikiem jest „czekolada deserowa” – zwykła tania, wedlowska, stara, pyszna, nie udziwniona. Kupuję cztery tabliczki – 2,5 zł za sztukę. Przyjemność na dwa tygodnie za 10 złotych. Sprawdziło się. To nie ściema. Żadna inna czekolada do tego się nie nadaje. Pyszna mleczna na gorąco robi się ohydna. Tylko deserowa lub gorzka. Deser na jesień. Do tego odrobina pokrojonej drobno, czerwonej papryczki chili i można wrócić do normy. Energia. Polecam szczególnie na za chwilę. Będzie na pewno łatwiej.
Składniki dla dwóch osób
3/4 tabliczki czekolady deserowej
szklanka tłustego mleka
czerwona papryczka chili
przygotowanie – jedna i jedyna zasada, jakiej należy przestrzegać – mieszać, mieszać, mieszać i oczywiście gotować na wolnym ogniu. Aż będzie gęsta.