Mniej więcej dwa lata temu spróbowałem deseru cudo. Piszę o tym z całą odpowiedzialnością, zupełnie obiektywnie. Był to tort bezowy z kremem pomarańczowym z dość wyraźnie wyczuwalnym likierem cointreau i skórką pomarańczową. Podany prosto z lodówki, dobrze schłodzony, smakował jak najlepsze wykwintne, delikatne lody i najbardziej wysublimowany tort. Osoba, która przygotowała ten deser, opowiedziała mi ile zachodu zajęło jej zdobycie przepisu od szefa kuchni restauracji w którego go jadła. Ile porcji tortu musiała najpierw kupić, żeby móc przygotować go w domu. W końcu ile prób musiała przebyć, żeby zrobić idealną bezę. Opowiadała o tym, że kiedy stała się właścicielką tajnego przepisu i kiedy bezy idealnej zrobić jej się nie udało, musiała kupić specjalny piekarnik z funkcją odparowywania. I tak jak twierdziła kosztowało ją to mniej niż częste wizyty w restauracji, która do tanich nie należała.
Ja próbowałem wtedy, dwa lata temu. Przyznaję bez idealnych efektów. Beza albo była za bardzo spieczona, albo niedopieczona i gumowata. Czytałem radziłem się, słuchałem opowieści o wielu bezach idealnych, ale w końcu uświadomiłem sobie, że tego idealnego przepisu nie ma. Książki kucharskie, mądre gazety kolorowe, mogą być podstawą, punktem wyjścia, ale bezy trzeba się nauczyć robić we własnej kuchni i piekarniku, metodą prób i błędów. Trzeba nastawić się na wyrzucenie kilku pudełek jaj i mieć dużo cierpliwości. Mi tej cierpliwości starczyło na prawie dwa tygodnie. Dwa tygodnie smrodu spalonych jaj w mieszkaniu i dwa tygodnie jajecznicy z samych żółtek na śniadanie.
Przy pieczeniu, a raczej suszeniu bezy ważny jest każdy moment, każda zmiana temperatury o plus czy minus dziesięć stopni. Trzeba pilnować, doglądać, zaglądać, być cierpliwym. A ponieważ nie ma jednego sprawdzonego przepisu na bezę, podawać go tu nie będę. Literalnie ogarnąć się tego naprawdę nie da i nic nie pomogą idealne proporcje odmierzone w najlepszym termomikserze. Podam za to przepis na krem, który z bezą łączy się idealnie. I nie będzie to krem, który jadłem u koleżanki kilka lat temu, bo tym razem do jego zrobienia zbrakło mi w kuchni likieru cointreau, a poza tym sezon na najlepsze pomarańcze dopiero za chwilę się zaczynie. Tym razem krem oprałem na wytrawnym soku z owocu granatu z odrobiną likieru limoncello.
Składniki na dwa mini torciki bezowe.
ok 100 ml śmietanki 36 %
pól małego opakowania serka mascarpone
cztery łyżki likieru limoncello
łyżka cukru pudru
Krem przygotowuję dosłownie w pięć minut, ubijając śmietankę, dodając do niej cukier puder, mascarpone, likier i sok z połówki dojrzałego granatu. Całość dekoruje pestkami granatu. Chłodzę przynajmniej godzinę w lodówce. Deser pyszny, ale nie smakuje jak ten z pomarańczami. Tamten jest niezwykły i warto na niego czekać, a sezon na najlepsze pomarańcze już naprawdę blisko.