Nie jestem ekstremistą, jeśli chodzi o odżywianie. Nie ograniczam diety do powszechnie zdrowych warzyw i ryb. Lubię czasami zjeść kawał dobrego mięsa. Przymiotnik dobry ma tu jednak dosyć istotne znaczenie. Kiedyś pisałem tu o Hali Mirowskiej, gdzie można kupić dobre warzywa, mięsa, wędliny z pewnego źródła. Dziś odkrywam przed wami kolejne takie miejsce. Sklep Befsztyk na Puławskiej 176/178 w Warszawie. Bo gdzie w Warszawie można kupić prawdziwą świeżą pulardę, najlepszy drób z Brasse, świetną wołowinę na steki, dobrą, domową garmażerkę i wędliny. Właśnie tam, w sklepie Befsztyk. Sklep utrzymuje swoją renomę od 1994 roku. Trzyma poziom, trzyma klientów przy sobie, o czym świadczą codzienne kolejki.

I tak stojąc w kolejce sklepowej wpadłem na pomysł szybkiego, bardzo smacznego i stosunkowo taniego lunchu, czyli steku z wołowiny Bavette z zieloną fasolką i sosem winno-musztardowym. Stek Bavette, to najlepsza część łaty wołowej, nadająca się doskonale na steki średnio lub bardzo wysmażone. Niewątpliwie zaletą tego rodzaju mięsa jest jego cena. Za jeden dość spory stek zapłacimy około 10 złotych, tym czasem chcąc przygotować stek podobnej wielkości z polędwicy wołowej, musielibyśmy liczyć się z kosztem mniej więcej trzy razy większym. Zaletą półek sklepowych w Befsztyku jest dokonały wybór w ramach niedużego asortymentu. Czyli jeśli chcemy kupić prawdziwy lub specjalny drób (Kurczak z Barsse, to naprawdę wykwintne danie) lub kupić specjalną część wołowiny sprawdzonego pochodzenia, to jest to jedyny, właściwy adres.

A wracając do befsztyku Bavette. Podałem go z młodą fasolką na rzymskiej sałacie. Z doskonałym winno musztardowym sosem, który powstał przez zdeglasowanie tłuszczu po usmażeniu steków za pomocą czerwonego wina, połączonego z dwiema łyżkami masła i łyżką musztardy Dijon. Jedyną trudnością przygotowania tego sosu, jest problem z odpowiednim połączeniem składników, które w łatwy sposób mogą się zważyć. Zasada prowadząca do aksamitnego sosu, jest prosta, wino odparować z alkoholu, utrzymywać sos na bardzo wolnym ogniu a najlepiej w kąpieli wodnej, cały czas mieszać zawartość, najlepiej przy użyciu trzepaczki.

Ciągle mało jest w Warszawie miejsc, podobnych do warszawskiego Befsztyku. Są bardzo mało znane, słabo wypromowane, ustępują miejsca supermarketom. Ale ja wiem, że kiedyś i u nas będzie, jak w Barcelonie, czy Paryżu, gdzie na każdej, niedużej uliczce jest mały sklep z lokalnymi, sprawdzonymi produktami. Mały sklep i mega jedzenie, mega zdrowe i smaczne, bez mega, czy supermarketu.