Prawda numer jeden. Kiedy świeci słońce, temperatura oscyluje w granicach dwudziestu kilku, ludzie zaczynają się częściej uśmiechać. Mijają cię, kiedy jedziesz ścieżką rowerową i nie stroją focha, kiedy mają cię przepuścić. Czy chcą czy nie, stają się bardziej rumieni na twarzach, bo siedzą dłużej pod parasolem na kawie, w ogrodach i miejscach wietrznych, gdzie słońce dociera częściej, niż do ich em ileś.
Prawda numer dwa. Na targach i w sklepach wszyscy kupują truskawki, czereśnie, botwinę. Pichcą chłodniki i ogórkowo cytrynowe limoniady. A to zapewne poprawia ich humor jeszcze bardziej. Bo jedzenie lekkie, smaczne i świeże nie pozwala chodzić z kurami spać, nie przyprawia o mdłości i zgagi. Zapite białym schłodzonym winem, staje się receptą na sen lekki i dobry, tak, żeby rano wstać, dobrze wstać.Ja polecam szczególnie, odkrytą i opatentowaną przeze mnie w tym sezonie, miejsko wiejską potrawę, carpacio z rzepy. Po polsku, po wiejsku, ale i wielkomiejsko, bo carpaccio i sushi, żaden Warszawiak nie odmawia.
Przepis prosty, a tak naprawdę kwintesencją jest sos na bazie oliwy, octu winnego, musztardy, miodu i bardzo dużej ilości tymianku cytrynowego. Przed podaniem musi popływać w sosie przynajmniej trzy godziny.
Siódemka na linii Warszawa Gdańska, staje się tłoczna bardziej nerwowa, czasami niebezpieczna, ale jak już się dojedzie, to jest w Trójmieście świeża ryba i czasami trochę więcej słońca niż w Warszawie. Jest bar przystań, który słynie z dobrej, naprawdę świeżej ryby, a najlepszą rekomendację wydał mu w Sopocie lokalny goniec przy jednej z innych, drogich i snobistycznych restauracji, mówiąc, że tak naprawdę dobrze, można zjeść dopiero w Przystani. Stąd kolejki i wielki ruch. Ale warto czekać, usiąść na słonecznym tarasie z widokiem, zjeść zupę rybną i rybę z grilla, prosto podaną, bez zbędnych panier i przypraw.
I tak żyją sobie w czasie letniego sezonu krótkiego dwie racje, ta warszawska i ta trójmiejska. Obydwie podobne bo ściągają do siebie tych samych ludzi. Bo gdzie spotkasz znajomego z którym nie mogłeś się złapać przez pól roku w Warszawie? Właśnie w Sopocie. Tu na pewno znajdziecie dla siebie pięć minut na piwo, wino i widok na morze.
Sopot, bar Przystań, Aleja Wojska Polskiego 11 http://www.barprzystan.pl/
coś w tym jest… 🙂