Poza Trapani
Sycylia ma dosyć dobrze rozwiniętą sieć komunikacji. Bez problemu, między większymi miastami można podróżować pociągami i autobusami. Oczywiście nieocenioną wolność daje pożyczony samochód. W Trapani można pożyczyć auto w samym mieście. Niestety on line, gdzie ceny są najbardziej atrakcyjne wypożyczyć samochodu się nie da. Można oczywiście wypożyczyć samochód via internet na samym lotnisku, ale nie zawsze auto potrzebne jest nam na cały pobyt. Na wejściu tracimy niestety około 10 Euro na jednym dniu korzystania z auta. Koszt wypożyczenia na miejscu, około 40 Euro.
Palermo i motyle barona Raniero
Do Palermo z Trapani, autem, częściowo malowniczą autostradą, zbudowaną nad dolinami, między zboczami, porośniętymi winem, jedzie się nieco ponad godzinę. Kiedy wjeżdża się do samego miasta, prowadzenie auta staje się grą komputerową, gdzie każdy każdego wyprzedza, nie patrząc na innych, z trzech pasów nagle robią się cztery nawet pięć. Adrenalina nie do opisania. Większość aut w Palermo ma wgniecenia i obtarcia. Nie wiem jak nazwać ten sposób jazdy, bo tak naprawdę nie wiedziałem w ludziach prowadzących auta agresji. To chyba wyspa i wiatr jej klimat, bardzo dziwny, dla mnie nie literalny.
Samo Palermo. Zadziwiające, niszczejące. Sycylia od wieków bardzo biedna, gdzie synonimem biedy staje się człowiek, który za ciężką pracę został wynagrodzony workiem pomarańczy. Dźwiga ten worek i nie za bardzo wie, co z nim zrobić. Nikt pomarańczy od niego nie kupi, sam nie ma na nie ochoty… Taki obrazek. Samo Palermo, bogactwem stało, stoi? Nie wiem, trudno to określić, bo tak wielkie nawarstwienie w jednym miejscy kipiącego Baroku, w połączeniu z jak zielsko rosnącymi na niszczejących balkonach bugenwillami nie widziałem nigdzie.
Trudno pisać o Palermo, żeby nie otrzeć się o banał. Dla mnie najbardziej namacalna i obrazowa stała się historia barona Raniero, który po swoim ojcu, pochodzącym z książęcej rodziny odziedziczył pałac w Palermo z pięćdziesięcioma pokojami. Początek dwudziestego wieku. Pałac tętni życiem. Zjeżdżają tu intelektualiści i arystokracja z całej Europy. Podziwiają nagromadzenie stylów, perełkę belle epoque, ogrody, tarasy i sztukę. Po śmierci ojca baron Raniero, dalej oddaje się rozrywkom, ale w pewnym momencie zamyka się w swoim pałacu i ogrodzie i nie opuści go aż do śmierci. Śpi w dzień, gdyż nie jest w stanie słuchać głosów miasta, biedy, ludzi… Pałac coraz bardziej niszczeje, gubi dawną świetność. Baron traci kontakt z rodziną, która jak twierdzi, jedynie żeruje na jego bogactwie. Baron do śmierci żyje na poziomie, otacza się zaufaną służbą, ale do domu nikogo z zewnątrz nie wpuszcza. Czasami łowi motyle w ogrodzie, by mumifikować je w nocy. Jego kolekcja podobno była jedną z większych w Europie. Po śmierci Barona, który z nikim nie podzielił się resztką swojego majątku, płac popadł w ruinę, jak większość w Palermo. Ilu baronów, ile rautów i zapomnienia? Bogactwa przykrywającego biedę i smród nagrzanego słońcem miasta? Tak, bardzo wiele jest tych budowli w mieście. Podobno nagromadzenie stylów, bogactwa ociekającego barokiem, brało się na Sycylii całe wieki z biedy, która widoczna była na każdej ulicy. Baron nie chciał jej widzieć, wolał cieszyć się resztką świetności swojej bezpiecznej enklawy. Kolorowymi motylami.

Z historią barona Raniero zapoznałem się w książce:
Matteo Collura, Na Sycylii, Zeszyty Literackie, Warszawa 2013.