W ciągu dwóch ostatnich miesięcy wypiłem w Warszawie w różnych miejscach, przynajmniej kilka litrów lemoniady słabej, nie doskonałej, przypadkowej. Dziesięć zeta za wodę z plasterkiem cytryny i mięty, za wodę z syropem cytrynowym, wodę z cukrem i plasterkiem cytryny i pomarańczy. Portfel się kurczy a satysfakcji brak. Smak rozmyty, przypadkowy, nie przemyślany. Najlepszą lemoniadę w życiu wypiłem w Izraelu, w Jaffo, w bardzo popularnej portowej restauracji The Old Man and the Sea. Lemoniadę mętną, słodką, kwaśną, cytrynową, tak intensywną, że skwar izraelskiego słońca w czerwcu, stawał się przy niej dużo bardziej znośny, nie powiedzieć przyjemny. Szukałem, nie znalazłem, zacząłem testować sam. I stało się. Wymyśliłem przepis na Lemoniadę Prawdziwą, intensywną, jak ta w Izraelu, trochę mniej słodką, ale to rzecz gustu.
A tak powstała. Przepis na litrową lemoniadę.
Na litr wody (w moim przypadku lekko gazowana Muszynianka sprawdza się idealnie), potrzebna będzie jedna cytryna, wcześniej sparzona, a najlepiej wyszczotkowana pod gorąca wodą. Cytrynę dzielimy na dwie części. Jedną połówkę wrzucamy do blendera, zalewamy litrem wody i blendujemy, razem z trzema łyżeczkami brązowego cukru i garścią listków mięty. Druga połówkę kroimy na plasterki. Zblendowany, mętny napój warto zostawić na mniej więcej godzinę w lodówce, aby cały przeszedł aromatem soku, skórki z cytryny i mięty. Po tym czasie przecedzamy go przez gęste sitko. Tak wykonana lemoniada jest po prostu powalająca. Można ją pić samotnie, ale świetnie sprawdza się, jako baza do drinków. Z odrobiną prosecco powala na kolana, tworząc słynny włoski drink, który w oryginale wykonuje się na bazie Limoncello, cytrynowego, słodkiego likieru.
The Old Man and the Sea, Hangar 1, Jaffa, Tel Aviv 68143, Izrael
podróżeismak 