Język i wszystko w nim. Kochać, chcieć i na odwrót, bo samo quiero to chcę, ale kiedy dodajemy do niego zaimek osobowy staje się wyznaniem miłości. W hiszpańskiem barze powiemy quiero una cerveza i znaczy to tyle co chcę zamówić piwo. Jakiego jednak nabiera znaczenia, kiedy na zewnątrz upał, słońce i zimne, małe piwo, czyli cerveza, albo potocznie cana ratuje nam życie…

Te quiero Espana, powie ten, który kocha Hiszpanię z jej wadami i zaletami. Lubi gwar ulic i podwórek, krzyki Hola! rozwrzeszczanych dzieci w małym pueblo, kiedy idziesz ulicą. To jakby chłonąc życie raz po raz, bez zadumy zgniłych liści i mgły. Nie jest to wcale łatwie zadanie, trzeba się tego nauczyć, szczególnie jeśli mieszka się w kraju zadumy, mgły i zgniłych liści, bez przerwy przez prawie sześć miesięcy
Czy można chcieć z czułości? Lekko, nie żądając, po prostu chcieć. Pewnie tak, ale jaka jest prawda o Hiszpanach w tym kontekście. Hiszpan nie zezłości się na ciebie wprost, będzie się uśmiechał, zrobi wszystko, aby pozostawić dobre wrażenie. Powie, że przyjdzie, powie, że zrobi, pomoże, ale tak naprawdę może z tego nielwie wynikać, bo zapomni, nie chce, a raczej nie może czyli no puedo, bo no quiero w tym kontekście trudno usłyszeć. Jedyne czego możemy być pewni, to baru, dobrej kawy i ciastka rano, zimnego piwa w słońcu, broń Boże w czasie sjesty, bo to zdecydowana potwarz dla każdego Hiszpana, który chce sjesty codziennie, kocha sjestę. Nie pozostaje więc nic innego, jak udać się do baru. Un saludo.
